Wyznaczyliśmy nagrodę! Oddałbym jej wszystko, co miałem, żeby
tylko odzyskać syna! - Nasza nagroda to nic w porównaniu z sumą, którą musieli zapłacić nowi rodzice. Ci, którzy go adoptowali. - Nasz syn sprzedany?! Kto kupuje dziecko wiedząc, że... - Oni nie wiedzieli - wtrąciła szybko Milla. - Nie wiń ich. Nie mieli bladego pojęcia. - Skąd wiesz? - Bo nawet prawnik, który załatwiał całą sprawę, niczego nie wiedział. To była profesjonalna operacja, ze sfałszowanymi aktami urodzenia i zupełnie legalną zgodą na adopcję udzieloną przez nieistniejącą matkę. Ludzie, którzy adoptowali dzieci, byli przekonani, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. - Gdzie on jest? - spytał David. - Kto go adoptował? - Nazywają się Lee i Rhonda Winbornowie. Mieszkają w Charlotte, w Karolinie Północnej. Sprawdziłam ich, to dobrzy ludzie. Porządni, uczciwi. Dali mu na imię Zachary. an43 392 - On nazywa się Justin - powiedział David twardo. Wciąż ściskając w rękach zdjęcia, usiadł przy biurku i obejrzał je ponownie, przyglądając się każdemu detalowi twarzy syna. - Nie wierzyłem, że kiedykolwiek go odnajdziesz - powiedział cicho, jakby do siebie. - Myślałem, że marnujesz sobie życie dla beznadziejnej sprawy - Nie mogłam tego rzucić - słowa były proste, ale do bólu prawdziwe. - Wiem - spojrzał w jej twarz tak uważnie, jak przed chwilą oglądał zdjęcia. - W ogóle cię nie znałem. Ja... byłem załamany, ale głęboko wewnątrz wcale się nie zmieniłem. Natomiast ty przedzierzgnęłaś się w... - zamilkł, szukając właściwego słowa - w amazonkę. Nie mogłem dotrzymać ci kroku, nie było nawet po co próbować. Byłaś tak twarda, tak odważna i zdeterminowana, że ja od razu stałem na przegranej pozycji. - Nie chciałam - odparła wzdychając. - Ale po prostu nie byłam w stanie zająć się czymś innym. Widzieć, słyszeć coś innego. Wiedziałam, że on gdzieś tam jest, a ja muszę go znaleźć. - Chciałbym wtedy mieć taką pewność. Zazdrościłem ci tego. Determinacji, przekonania, że Justin żyje. Ja... nie wierzyłem. Ja w duchu pogrzebałem go już dawno temu. Myślałem, że to już koniec. A teraz, kiedy wiem, że jest cały i zdrowy, czuję się takim dupkiem. Poddałem się. Ukrył twarz w dłoniach. an43 393 - Nie trzeba - Milla objęła go ramieniem. - Tego właśnie najbardziej się bałam: że Justin nie żyje. Dlatego szukałam jak szalona, bo musiałam wiedzieć to na pewno. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś... - Nie! Też mogłem go szukać!Mogłem być z tobą, pomagać ci! - Nie bądź niemądry. Pewnie, że nie mogłeś. Davidzie, ilu ludzi prawdopodobnie by umarło, gdybyś zarzucił swój zawód? Zastanowił się przez chwilę.