jak żałośnie musi przy nim wyglądać. Był ubrany niczym

  • Nita

jak żałośnie musi przy nim wyglądać. Był ubrany niczym

30 January 2023 by Nita

na kolację w pałacu Buckingham, podczas gdy ona miała na sobie wyciągniętą koszulkę i krótkie dżinsowe szorty. Dlatego kontynuowała: - Może gdyby poświęcał pan mniej uwagi swoim włosom, ubraniom i drogim dodatkom, a więcej czytał o dziecięcej psychice, mógłby pan bywać ze swoimi pociechami w miejscach publicznych. Sama czuła się zaskoczona swoim zachowaniem. Natychmiast pożałowała wypowiedzianych słów. Nieznajomy posiniał ze złości. Jego niebieskie spojrzenie pociemniało. W miejsce szerokiego uśmiechu pojawił się grymas. Mężczyzna przypominał tygrysa szykującego się do ataku. Uuups. Najwyższa pora uciec. Willow chwyciła plecak Jamiego, uniosła wysoko podbródek, by wyglądać dostojniej - daremny wysiłek, biorąc pod uwagę jej drobną sylwetkę oraz zniszczone ubranie - i pociągnęła syna w stronę drzwi. Nieznajomy zawołał, by poczekała, ale udała, że nie słyszy. R S - Mam pracować w Summerhill? - Willow zbladła, - Tak, moja droga, czy to dla ciebie problem? Willow z trudem udało się zachować zimną krew. Na sam dźwięk tej nazwy powracały najgorsze wspomnienia. Wspomnienia, które wciąż, mimo że od tamtego czasu minęło siedem lat, napawały ją smutkiem. I poczuciem winy, które najwyraźniej nie zamierzało nigdy zniknąć. - Oczywiście, że nie. Wiesz, jak bardzo potrzebuję pracy. Ida Trent klasnęła radośnie w dłonie. - To dobrze, bo to wymarzona posada dla ciebie. A Summerhill jest piękną posiadłością! Dom stał pusty przez ostatnich siedem lat. Galen i Anna Galbraithowie przeprowadzili się do Nowej Szkocji zaraz po pogrzebie syna. Galen zmarł niedługo później na atak serca. Anna nigdy tu nie wróciła, a gdy tej wiosny ponownie wyszła za mąż, dom przeszedł w ręce starszego syna, doktora Scotta Galbraitha. Przybył do Summerhill wraz z rodziną tydzień temu. - Jak długo zamierzają tu zostać? - Z tego, co zrozumiałam, na stałe. Doktor Galbraith został wspólnikiem doktora Blacka i poczynając od przyszłego miesiąca, będą wspólnie prowadzić miejską klinikę. Zdaję sobie sprawę, Willow, że wolisz wracać wieczorami do domu, ale doktor Galbraith szuka niani, która z mmi zamieszka. Jako rekompensatę oferuje niezwykle wysoką pensję. - Czy poznałaś dzieci? - Słodkie, kochane istoty. W tej samej chwili zadzwonił telefon. - Przepraszam - wymamrotała pani Trent i podniosła słuchawkę. Przez chwilę słuchała w milczeniu, po czym westchnęła i powiedziała: - Tak, Doro, zaraz tam będę. R S Odłożyła słuchawkę i podsunęła Willow umowę do podpisania. - Bardzo mi przykro, że cię w ten sposób popędzam. - Wstała. - Ale muszę zamknąć biuro i jechać do domu. Dzwoniła pielęgniarka. Mój mąż znowu gorzej się poczuł.

Posted in: Bez kategorii Tagged: pod pierzynką, małgorzata rozenek ile ma lat, najlepsze kluby w warszawie,

Najczęściej czytane:

tł światłem latarki pustą ...

sypialnię i podszedł do zamkniętych drzwi do szafy. Przygotował się wewnętrznie i otworzył je gwałtownie. Pusto. ... [Read more...]

Martinez zdusiła uśmiech, zadowolona, że go zdenerwowała.

– Nie chciałabym sprawić zawodu – zawołała. – Zabieram się stąd, mam mnóstwo roboty. – Starszy detektyw wstał i wyszedł. – Szczęśliwej drogi – szepnęła Sweet, posłała znaczące spojrzenie Martinez, która ... [Read more...]

156

Pobiegła przed siebie, próbując uciec od natrętnych głosów. Biegła chodnikiem, omijając pieszych, spacerowiczów, psy i rowerzystów. Było późne popołudnie, grube różowe chmury zaczęły przysłaniać słońce. Bolesne myśli wciąż nie dawały jej spokoju. - Hej! Uważaj! Omal nie wpadła pod rikszę, cofnęła się w ostatniej chwili. Przez chwilę dreptała w miejscu, aż na chodniku zrobiło się luźniej i mogła pobiec dalej. Przed oczami miała kalejdoskop obrazów. Josh przy biurku, matka nieżywa na szpitalnym łóżku, ciężko oddychająca Jamie w jej ramionach, strzała w piersi Charlesa, sprężyny łóżka podskakujące w rytm jęków Copper Biscayne... Biegła coraz szybciej, próbując przegonić dręczące wspomnienia. Oskar z wywieszonym językiem starał się dotrzymać jej kroku. Biegła przed siebie na oślep, byle dalej. Szybciej. Krew buzowała jej w żyłach, w piersiach paliło, czuła ból w łydkach, a mimo to wciąż gnała przed siebie. Ale nie mogła uciec od obrazów, stawały jej jak żywe przed oczami. Przypomniała sobie, jak pocałowała Adama, jak go kusiła i jak rozpaczliwie chciała móc mu zaufać; potem zobaczyła swoją sypialnię całą we krwi. Usłyszała klakson, znów zapomniała się rozejrzeć. - Patrz, jak idziesz! - krzyczał kierowca pikapa. - Następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia! Zeszła z jezdni, pociągając Oskara za smycz, i omal nie potknęła się o krawężnik. W płucach czuła ogień, pochyliła się, ciężko dysząc, oparła ręce na kolanach i zaczęła głęboko oddychać. - Przepraszam - zwróciła się do psa, przywiązała go do parkometru, w kieszeni znalazła kilka wymiętych banknotów i weszła do sklepu na rogu, gdzie kupiła butelkę wody. Przed czym uciekasz, Caitie-Did? Przed tym, co ci się przytrafiło? Czy może przed tym, co naprawdę zrobiłaś? - Nie - wyszeptała. Wyszła ze sklepu, otworzyła butelkę, pociągnęła łyk i przyklękła obok psa. - No, masz - powiedziała, nalewając wody na dłoń. - Nie każdy kundel dostaje... zobaczmy - spojrzała na etykietkę - najczystszą, naturalną wodę źródlaną z gór Francji. - Zaśmiała się, a pies zamerdał ogonem. - Chodź, wracamy. Żadnego biegania - powiedziała. Powiew wiatru połaskotał ją w kark. Obejrzała się, czując na sobie czyjś wzrok. Ale nie zauważyła nic podejrzanego. Dwaj starsi mężczyźni w kapeluszach rozmawiali ze sobą, spoglądając w niebo, kilka osób czekało na autobus, przeszła jakaś kobieta z wózkiem. Żadnych złowrogich oczu. Rozejrzała się po okolicy. Biegnąc, stwierdziła, że dotarła znacznie dalej, niż zamierzała. Wiedziała wprawdzie, gdzie jest, ale była daleko od domu. - Lepiej już chodźmy - powiedziała do psa. Może w domu zastanie jakąś wiadomość od Kelly. - No chodź - pociągnęła Oskara. Zauważyła, że niebo pociemniało. Nie zrobiło się chłodniej, ale za to parniej. Ulicą ciągnął sznur samochodów, a chodniki zaroiły się od pieszych. Czuła, że ktoś ją śledzi. Nie, to paranoja, pomyślała. Więc tak wygląda teraz jej nowe życie... no, może nie całkiem nowe, ale zdecydowanie odmienione. Od śmierci Josha wciąż ma wrażenie, że jest obserwowana. Śledzona? Spojrzała ukradkiem przez ramię, ale zobaczyła tylko ludzi śpieszących do domów. Nikt za nią nie szedł. Spadły pierwsze krople deszczu, rozprysnęły się na chodniku, spłynęły jej po karku. Zerwał się wiatr, zaszeleścił liśćmi. Przechodnie pochowali się lub wyciągnęli parasolki. Caitlyn nie miała parasolki. 157 Za to miała jeszcze półtora kilometra do domu. Kompletnie przemoknie. Wbrew swojej obietnicy przyspieszyła, znów zmuszając psa do biegu. Gnała coraz szybciej, nie zważając na ból mięśni. Gumowe podeszwy butów miarowo uderzały o chodnik. Starała się skoncentrować na oddechu. Minęła okno wystawowe i wydało jej się, że widzi w środku Kelly, ale gdy zatrzymała się, Kelly już nie było... zniknęła... okazała się tylko złudzeniem. Caitlyn pobiegła dalej. Pot mieszał się z deszczem i spływał jej po twarzy, serce waliło jak szalone. Pędziła bocznymi uliczkami, aż zobaczyła swój dom. Nareszcie! Omal nie zemdlała ze zmęczenia. Pchnęła furtkę, wbiegła po schodkach. Wzięła na ręce mokrego psa i weszła do holu. W łazience na dole znalazła ręcznik, wytarła Oskara, a potem nalała mu świeżej wody. Następnie zajrzała do barku, gdzie znalazła wszystko, co potrzebne do przyrządzenia martini. Pobiegła na górę, rozbierając się po drodze, i weszła pod prysznic, kątem oka dostrzegając pękniętą szybę. Zakleiła pęknięcie taśmą, ale na długo to nie wystarczy. Gorąca woda ściekała jej po twarzy i po plecach, przynosząc ulgę, mocny strumień masował obolałe mięśnie. Zamknęła oczy. Starała się nie myśleć, jakie to dziwne kąpać się tutaj, spać w tej sypialni, mieszkać w tym domu, którego spokój został pogwałcony. Bez środków nasennych chyba nie umiałaby tu zasnąć. Musiała się dowiedzieć, co tu się wydarzyło. I to na własną rękę, bo na nikim nie mogła polegać. Ani na policji, ani na Kelly, ani na Adamie. Nie... sama musiała rozwiązać zagadkę. Musiała dotrzeć do zakamarków swojej pamięci... może z pomocą hipnozy... Rebeka zahipnotyzowała ją parę razy i zapewniała później, że osiągnęły duży postęp. - Powinnyśmy być zadowolone - powiedziała po pierwszym seansie. - Tak? - Z pewnością. - Co się stało? Rebeka spojrzała na zegarek. - Powiem tylko, że to przełom. Jeszcze nie wiem, co to wszystko oznacza. Muszę nad tym popracować, ale zapewniam cię, że twój stan znacznie się poprawi. Były jeszcze kolejne seanse hipnotyczne i kolejne wymijające odpowiedzi, i gdyby nie to, że Caitlyn czuła się lepiej i była bardziej zrelaksowana, to pewnie zirytowałaby ją powściągliwość Rebeki. - To jakieś bzdury - powiedziała Kelly na wieść o tych metodach. - Jak można poddać pacjenta hipnozie, a potem nie powiedzieć mu, co się zdarzyło podczas seansu? Nawet nie wiesz, czy nie każe ci przypadkiem podskakiwać jak tresowanemu niedźwiedziowi. - Mylisz się, Kelly. - Skąd wiesz? - Wiem i już. Czułabym, gdybym robiła coś dziwacznego. A ja czuję się wypoczęta. - Wiesz co, tak naprawdę myślę, że to gusła. Dziwna historia, Caitie-Did. Dziwna historia. Może Kelly miała rację? Dlaczego doktor Wade wyjechała tak nagle i bez słowa? Owszem, mówiła, że wyjedzie na jakiś czas, żeby uporządkować notatki do swojej książki. Obiecała Caitlyn, że kiedy wróci, znów zaczną się spotykać. Ale wyjechała wcześniej. Nagle. W każdym razie Caitlyn odniosła takie wrażenie. Teraz zaczęła się niepokoić. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.podnosniki.elblag.pl

WordPress Theme by ThemeTaste