- Bardzo się cieszę. Możesz już zabrać tego dzieciaka?
Uniosła w odpowiedzi palec. - Jeszcze moment. Odniosę tylko apteczkę. Schowała środki opatrunkowe do walizeczki, zamknęła ją, podniosła głowę... i krzyknęła, wykonując przy tym jakiś gwałtowny gest i omal przy okazji nie urażając, już po raz drugi, Asha. - Co się z tobą dzieje? Mało brakowało, a upuściłbym dzieciaka. - Mężczyzna... Nie zdążyła powiedzieć, że zobaczyła w oknie mężczyznę, który z twarzą przyciśniętą do szyby zaglądał do środka, kiedy sprawca zamieszania pojawił się w progu. - Wystraszyłem panią? - Wiedział oczywiście, że tak, ale najwyraźniej nie miał z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, bo uśmiechał się szeroko, takie to musiało wydać mu się zabawne. Ash siedział tyłem do drzwi, nie zdążył jeszcze zobaczyć niespodziewanego gościa, ale wystarczyło mu usłyszeć znajomy głos, bo mruknął ciepło: - Z taką gębą wystraszyłbyś każdego. Przybyły rzucił kapelusz na blat kuchenny i podszedł do Maggie z wyciągniętą ręką. - Rory Tanner. - Wskazał głową Asha. - Młodszy i dużo od niego przystojniejszy brat tego gbura. Teraz Maggie dojrzała podobieństwo, ale i różnice: Rory był znacznie szczuplejszy od Asha. I wydawał się, od pierwszego wejrzenia, znacznie, ale to znacznie milszy. - Maggie Dean. Niania Laury. 53 Rory uniósł jej dłoń do ust. - Ash wspominał mi, że znalazł opiekunkę, ale nie powiedział, że taką śliczną. - Przestań się umizgać do Maggie, pajacu, i zabierz ode mnie dzieciaka - zawołał Ash. Rory mrugnął do Maggie i podszedł do brata. - Wpadłeś pod ciężarówkę - stwierdził rzeczowo, nawet nie pytając. Ashowi nie było wcale łatwo przyznać się, skąd te obrażenia. - Koń mnie zrzucił - bąknął w końcu pod nosem. - Mówiłam, że powinien pojechać do lekarza, ale nie chciał nawet o tym słyszeć - doniosła Maggie. Rory pokiwał głową z politowaniem. - To normalne. On panicznie boi się lekarzy. - Nieprawda! - zaprotestował Ash znacznie gwałtowniej, niż można by oczekiwać. -' Już się poprawiam - sprostował Rory ze śmiechem. - Panicznie boi się igły. - Spojrzał na Maggie. - Pewnego razu, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi, stłukłem paskudnie kolano i Ash musiał mnie zawieźć na zastrzyk przeciwtężcowy. Nawet się zadeklarował trzymać mnie za rękę w czasie całej operacji. Spojrzał na strzykawkę... i zemdlał. Dwie pielęgniarki go